PERSPEKTYWA NICO
Nico zwisał
bezwładnie w dół przepaści. No, może nie bezwładnie. Ten kretyn
Solace trzymał go za rękę i za nic nie chciał puścić.
Syn Hadesa do tej
pory zastanawiał się co tak naprawdę się wydarzyło w dzień, w
którym wyruszył z Willem na misje. Co wtedy było dla niego tak
ważne, że postanowił porzucić swoje życie w cieniu i razem z
blondynem iść nie wiadomo gdzie. Nie mógł zrozumieć co go
kierowało, w tamtym momencie, ale na pewno nic dobrego. Biorąc
pod uwagę wszystko co zrobili do tej pory, to właśnie on, Nico,
robił najwięcej problemów. Ciągle wpakowywał się w kłopoty, z
których potem wyciągał go Solace. Nie było przy tym żadnych
sarkastycznych uwag, których nie szczędził sobie Nico w stosunku
do Willa, tylko zwykła chęć pomocy, która tak go u niego
denerwowała. I nie tylko to. Było wiele powodów by nie lubić Syna
Apolla.
Jego wygląd, czyli
te nieskazitelne blond włosy, niebieskie jak niebo oczy, cera
idealna jakby zasłaniał je jakimś zaklęciem maskującym, które
pokazał mu ojciec.
Jego ubranie, zawsze
wyprasowane i czyste, co mogłoby się wydawać niemożliwe przy życiu
herosa na misji, ale Willowi się to udawało.
Jego zachowanie,
które biło po oczy matczyną aż troską, przejęciem, i
radosnym, wręcz nie do zniesienia, optymizmem. Mówił prosto z
mostu i bez skrupułów, czego zazdrościł mu z całego serca Nico.
No i jak można go
nie nienawidzić?
Nico wiedział jak.
Bo on tak właśnie miał.
Wszystko go w Willu
denerwowało, a jednak... Znajdywał za każdym razem ten złoty
środek. Gdy przez parę dni nie było go przy nim, czuł że czegoś
mu brakuje.
Chyba właśnie tego
wkurzającego uśmieszku, który teraz ozdabiał twarz blondyna.
-Kurwa-zaklął
Nico, myśląc o swojej głupocie. Podczas gdy Will próbował ich
wciągnąć na górę, ten myślał o tym jaki on jest. Nie powinien
tak robić.
-Nie ładnie jest
przeklinać-stwierdził syn Apolla.-szczególnie jeżeli chcesz mnie
obrazić.
-Przepraszam-sprostował
szybko spuszczając wzrok o ile było to jeszcze możliwe.-Po prostu
czekam aż mnie wreszcie puścisz.
Nico nie był pewny
co wtedy zobaczył w oczach Solace'a. Na pewno był tam strach, co
było zrozumiałe. Ale co robiła tam jeszcze rozpacz? Albo
utrapienie? Przecież może w każdej chwili puścić jego dłoń i
będzie po sprawie.
-Mówiłem ci, że
tego nie zrobię-powiedział powoli.-Albo nas stąd uratuje, albo...
-Albo co?
Ile emocji można
mieć w oczach w tej samej chwili?
-Albo obaj tam
spadniemy.
Z Willem do Tartaru?
To się wydawało zbyt śmieszne.
Zbyt straszne.
Zbyt tragiczne.
Dlaczego Solace miał
cierpieć z głupoty Nico? Nie zasługiwał na to. Syn Hadesa
powinien zostać porzucony jak pies na ulicy, powinien być przez
syna Apolla potępiany. Już dawno powinien spaść.
Więc dlaczego nie
spadł?
Dlaczego jego ręka
dalej jest w uścisku jego ręki?
To było dla Nica
niepojęte, ale Will naprawę chciał go uratować. Tylko po co. W
końcu Syn Hadesa już dawno chciał ze sobą skończyć. Tartar mu
to tylko ułatwi. Nie chciał jeszcze do tego włączać blondyna.
Byłoby to bezsensu.
-Puść
mnie-rozkazał Nico i posłał spojrzenie tak zimne jak Chione. Nie
puszczał.-puść mnie-powtórzył, ale i to nie dało rezultatu.
-Na serio wierzysz,
że to zrobię?-zadrwił Solace, co było do niego niepodobne.-Chyba
śnisz.
Palce blondyna
ześlizgnęły się ze skarpy.
I spadali
Spadali.
Spadali.
Razem, wtuleni w
siebie. Nawet gdyby to zależało od życia całego obozu, nie
przestaliby trwać w tym uścisku.
PERSPEKTYWA WILLA
Ostatnie
słowa jakie usłyszał Will od Nica, były nie tyle co straszne lecz
pokrzepiające.
-Kretynie,
nie puściłeś mnie.
Jasne,
że nie. Will nigdy by nie puścił go samego na arenę, a tym
bardziej do Tartaru. Jeszcze by się przeziębił.
Lecąc
w dół tak naprawdę nie czuł nic. A przynajmniej nic szczególnego.
Wiedział, że powinien się bać, wpadać w panikę lub coś
takiego, ale nie mógł. Wpatrywał się w ciemne włosy Nico, bijące
go po szyi, nie zastanawiając się nad niczym innym. Włosy Nico.
Takie ciemne. Takie miękkie... No i mniej więcej tak się kończy
jego każda myśl o di Angelo. Dlaczego? Sam nie był w stanie
powiedzieć. Przy synie Hadesa czuł się... Dziwnie. Nie mógł
powiedzieć dokładnie co to było, ale taka reakcja na śmiech, dotyk
lub zapach Nico, była co najmniej krępująca.
Miał
już tak od niecałego roku, gdy po pokonaniu Gai był jego lekarzem
prowadzącym. Codziennie dawał mu leki, zanosił jedzenie, rozmawiał
z nim o głupotach. Chociaż nie wiedział czy taką wymianę zdań
można określić jako konwersację:
-I
wtedy Percy do mnie podszedł i..
-Tak.
-Powiedział,
żebym mu pomógł w...
-Na
pewno było to interesujące.
-ŻEBYM
POMÓGŁ MU W PRZERUCHANIU TWOJEJ MATKI, BO STWIERDZIŁ ŻE ZMĘCZYŁ
SIĘ PIEPRZĄC ŁASICĘ ANNABETH I JUŻ DAWNO BY TO ZROBIŁ Z TWOIM
OJCEM GDYBY NIE TO, ŻE OSTATNIO SKOŃCZYŁY MU SIĘ KAPCIE
KACZUSZKI.
-To
świetnie, przyjdź jak skończysz.
Oczywiście nie było tak zawsze. Will po prostu nie mógł wytrzymać
sytuacji, w której Nico go ignorował. Było to dla niego jak
kopnięcie butem w brzuch lub postrzelenie kulką w ramię. Da się
przeżyć ale boli. Tylko dlaczego tak bardzo?
Kiedy dowiedział się o tym, że mają misję, ucieszył się jak
nigdy dotąd. Sam na sam z Nico? Jasne że w to wchodzi! Szkoda tylko
że nie wiedział że wtedy będzie jeszcze gorzej.
Syn Hadesa prawie w ogóle się do niego nie odzywał. Nie pozwalał
się dotykać w jakikolwiek sposób, tak jak zawsze, ale teraz nawet
wspólne siadanie na jednym kocu wydawało się zgubą. Czy di Angelo
aż tak nienawidził Willa, że przeszkadzał mu nawet dzielony razem
koc?
-Will-z rozmyślań wytrącił go Nico. Mówił tak cicho, że ledwo co
go usłyszał. A może to przez wiatr?-Obiecaj mi coś.
-Co tylko chcesz-powiedział i choć mogło to być niewidoczne w
mroku, uśmiechnął się.
-Rób to co ci mówię. Nie idź nigdzie dopóki ja nie powiem, że
tam jest bezpiecznie. Ja...-zająknął się ale mówił dalej-ja
czytałem o tym co tam jest. Wiem co będziemy musieli przejść.
-A będziesz tam ze mną?-zapytał blondyn zanim zdążył ugryźć
się w język.
-No jasne, że tak Solace. W końcu spadamy tam razem, tak?
I spadali.
Spadali
Spadali.
____________________________________________________________________________
Salve!
Wiem, że dawno nic nie było, ale po prostu nie miałam wystarczająco chęci by napisać to co mi się w tej mojej chorej główce narodziło ;_; A kiedy akurat miałam wenę, byłam na jakimś wyjeździe no i przepadło ;_; Ale akurat przedwczoraj natchnęło mnie na takie Solangelo... To nie będzie seria, tylko około 3 części takiego oto o-s. Trochę taka zapchajdzira, ale myślę, że nie jest tak tragicznie.
Żegnam się z Wami, Wasza
~Kali